czwartek, 4 czerwca 2009

Za 3 dni idziemy do urn

Temat na czasie - wybory. Eurowybory - chciałoby się rzec. A może wybory do Parlamentu Europejskiego? Albo wybory europejskie? Zgodnie ze sztuką i przykazaniami purystów lepsze byłyby te dłuższe wersje.

Trend językowy stawiający określenie przed rzeczownikiem - biznes plan, Kredyt Bank, auto-części, mass media - pojawił się mniej więcej 20 lat temu, kiedy otworzyły się granice Polski i chętnie poddaliśmy się wpływom zachodniej kultury, w szczególności tej amerykańskiej. Oczywiście to język angielski sprezentował nam te neologizmy, ponieważ w sposób naturalny nasza mowa jest poddana wpływowi zapożyczeń z języków obcych. (Subiektywnie rzecz ujmując: lepsze wpływy US niż USSR :-)).

Eurowybory, eurodeputowany, eurowaluta to słowa bardzo młode, dlatego u mnie akceptacja mentalna jeszcze trwa :-) ale zapewne niebawem się poddam i przyznam, że z praktycznego punktu widzenia są to bardzo użyteczne słowa, których polskie odpowiedniki są zbyt długie i zniechęcające.

I tu objawia się mój liberalizm językowy :-)

1 komentarz:

  1. czyli dupa blada. a nie blada dupa. tym bardziej nie eurodupa. wiedziałem...

    OdpowiedzUsuń